Mrożone karmelowe latte z bitą śmietaną, czyli: Jak NIE ciągnąć kilku srok za ogon.

  Z góry zaznaczam, że wszelkie użyte przeze mnie poniżej doświadczenia, są moje własne. Wnioski również.
  Kto lubi mrożoną kawę - ręka w górę. Ja też ją lubię. Wraz z Przyszłym Mężem regularnie pijamy kawę w sieciówce zwanej Costa. Uwielbiam tamtejszą latte. Ale tylko ciepłą. Szczerze, mrożonej nie da się pić! No, chyba, że doleją ci podwójną porcję syropu. Mój luby tak lubi. A ja używam słodzików (jeśli się da to naturalnych, jeśli nie - syntetycznych). I serio, możesz sobie tam wsypać i podwójną porcję słodzika, a nawet potrójną, a kawa będzie gorzka. Dziś mieliśmy chęć na kawę. Było duszno, jak cholera. Wyskoczyłam do Costy i poprosiłam dwie porządne, słodkie, mrożone kawy, najlepiej z bitą śmietaną - co by zabiły wspomnienie o obrzydliwie gorzkiej mrożonej latte w wersji standardowej. Nie mam pojęcia ile ta kawa miała kalorii. BYŁA PYSZNA! Czy miałam wyrzuty sumienia? A owszem. Ale tylko przez chwilkę. Jako, że kawa była tak sycąca, nie zjadłam obiadu. Ani kolacji, bo w sumie to później rozbolał mnie brzuch... Wyszło na zero. Albo jeden - zero dla mnie :) Tak wolę myśleć :D
  Chciałam napisać o liczeniu kalorii. Otóż nie liczę kalorii. Jeszcze nie. Na razie skupiam się na ruchu. Kto się śmieje? No? Wiecie co? Ja już mam bogate doświadczenie w stawianiu sobie celów. Wiem, że każdy powyżej jednego, ciągnie w dół wszystkie. Czytałam, że człowiek potrzebuje dwudziestu jeden dni, by nabyć nowego zwyczaju. Wychodzi więc na to, że jeśli zdecyduję/zechcę/postanowię/zmuszę się do biegania lub ćwiczeń przez tych 21 dni, to potem będzie jak z myciem zębów. Po prostu idziesz do łazienki i szorujesz te zęby, bo tak robisz od zawsze. Nikt się nie zastanawia dlaczego to robi. Po prostu to robi.
  Dziś nie biegałam. Wczoraj rozmawiałam dość długo z mą przyszłą szwagierką, która odkryła i pokochała bieganie. Zapoznała się też z fachową literaturą. Wiedzę ową poparła własnymi doświadczeniami. Odradzała codzienne bieganie. Ja biegałam dwa dni pod rząd. Moje pierwsze dwa dni. Bolały Was kiedyś plecy po takiej przebieżce? Serio, wczoraj czułam się na jakieś 50 lat więcej. Ani się schylić, ani po schodach wejść. O podniesieniu się z kanapy mogłam zapomnieć. Słyszał ktoś kiedyś o zakwasach na plecach?! Ja tego doświadczyłam. Dlatego dziś nie biegałam. Ale poćwiczę :) Obiecuję! Sobie obiecuję oczywiście ;)
  Pozdrawiam! :)


Komentarze