Pij, pij, pij bracie, pij...

  Dziś post, w którym polecam picie wody :) Wiedzą o tym wszyscy (chyba nawet dzieci), że woda jest dla człowieka najlepszym produktem nawilżającym od środka. Woda mineralna niegazowana. Ja akurat lubię wodę i jest to zdecydowanie płyn, którego wypijam najwięcej w porównaniu do kawek, herbatek, okazyjnych soczków, czy drinków z procentami. Nie wszyscy jednak lubią wodę. Dla niektórych ma "nudny" smak. Bo właściwie to woda nie ma smaku :) Ja - kiedy wiem, że danego dnia wypiłam za mało wody - robię sobie wodę z owocami - na zachętę :)


Tutaj dodałam plasterek pomarańczy, kilka borówek, dwa plasterki ogórka i kilka listków mięty z domowego zielnika (z którego swoją drogą jestem bardzo dumna). Do tego kilka kostek lodu plus sok z połowy pomarańczy i - wierzcie, lub nie - ale szklanka zwykłej wody zamienia się w wakacyjnego drinka z parasolką :) Oczywiście dodatki są opcjonalne i każdy lubi coś innego. Niemniej jednak jestem przekonana, że każdy znajdzie swoją wariację. Nie bójcie się eksperymentować i dzielcie się nowymi pomysłami. Uwielbiam nowinki! I eksperymenty!  Muszę również nadmienić, że równie mocno lubię lody. Tak mi się skojarzyło z eksperymentowaniem... Bowiem postanowiłam sama zacząć produkcję lodów na rodzinną skalę. Dziś spod mej ręki (i cudownego wielofunkcyjnego robota kuchennego) wyszły trzy rodzaje lodów: 1) Bananowo-orzechowe (nerkowcowo-orzechowe), 2) Truskawkowo-jogurtowe oraz 3) Cytrynowo-ogórkowo-skórkowopomarańczowo-jogurtowe :) Trzecie są eksperymentem. Jeśli mi zasmakują, to wrzucę przepis i fotkę :) Nie wspomniałam o chłopakach (w sensie degustowania nowego smaku lodów), bo oni są raczej tradycjonalistami, więc watpię, czy choćby zechcą ich skosztować.
  Lodów bananowych już próbowałam i mogę je śmiało polecić. Przepis jest prosty. A porcja wystarczy na deser dla 2-4 osób - w zależności od tego jak bardzo lubicie lody. Domyślam się jednak, że jest do deser dość sycący, z uwagi na składniki.


LODY BANANOWO-CASHEW
*5 dość dojrzałych bananów
*pół słoika masła orzechowego lub tahini (ja użyłam niesłodzonego masła z orzechów nerkowca - czyli cashew)
*opcjonalnie odrobina cukru (ja dodałam czubatą łyżeczkę stewii - lubię słodkie lody)

Banany obrać ze skórki, połamać i włożyć do zamrażarki na kilka godzin lub całą noc. Zamrożone banany włożyć do miksera (takiego tnącego na malutkie kawałki) i dość długo "siekać". Banany powinny być rozdrobnione jak najmocniej. Następnie dodać słodkości i masło orzechowe. Blendować aż wszystko się zmiesza. Przełożyć do pojemnika i trzymać w zamrażarce lub od razu jeść. 

  Kto pomyślał o tym, że te lody pewnie i tak są dość kaloryczne? Ja na przykład pomyślałam. Ale powiedzmy sobie szczerze: kiedy dopada nas szał na słodycze, to czy patrzymy na etykietki? Jasne, że nie. Ja w kuchni używam stewii zamiennie do cukru. W większości przypadków się sprawdza. Minus - jest dość droga. Nie wiem też, jak smakuje w ciastach pieczonych. Z doświadczenia wiem, że większość słodzików traci swą słodycz w ciastach. Tak czy siak - wracając do tematu: kto wie, co zawierają te lody? To proste, zawierają trzy składniki. TRZY. Konia z rzędem temu, kto znajdzie trzyskładnikowe lody w supermarkecie. No właśnie. W pierwszych, lepszych lodach znajdujemy kilkanaście składników potrzebnych do ich wyprodukowania. Przy czym połowy z tych składników przeciętny zjadacz chleba nie rozszyfruje. Proponuję więc domowe lody. A najlepiej wszystko domowe! Własnej roboty. I kilkuskładnikowe. Podobno najzdrowsze są produkty zawierające do pięciu składników. Ma to dla mnie sens. Zachęcam do rozważnego, świadomego jedzenia. I rozpieszczania podniebienia własnego i bliskich :)

Komentarze