Szczęściu trzeba trochę pomóc

  No, może nie do końca szczęściu. Ja nazywam to pracą nad sobą, a rezultaty - wynikiem mojej ciężkiej pracy. O szczęściu nie ma tu mowy ;)
  Internet to przeogromne bogactwo informacji. Ja, z uwagi na zainteresowania i "wieczne merzenie o pięknej sylwetce" z zainteresowaniem przeglądam strony poświęcone zdrowemu trybowi życia, w tym dietetyce i odchudzaniu. Na jednej z nich (niestety nie zapisałam źródła) znalazłam kilkanaście całkiem przydatnych porad, które mają sprawić, że droga do szczupłości stanie się prostsza, a nam łatwiej wytrwać w konsekwencji. Oto niektóre z nich:

  1. Stwórz motywacyjne notki do samej siebie i rozmieść w strategicznych miejscach w domu. Polecam lustro, lodówkę, komputer - cokolwiek wam przyjdzie do głowy! Ja, zanim odkryłam u siebie nietolerancję laktozy, włożyłam do zamrażarki dużą kartkę z napisem: MASZ CEL! Wiem, że dasz radę! ;) - to na wypadek niepohamowanej chęci na lody :D
  2. Zainwestuj w nową odzież sportową i buty. Najlepiej z "oddychającej", lekkiej tkaniny. Ja zakupiłam ubrania do ćwiczeń pierwszy raz w życiu. Zawsze uważałam, że nie warto wydawać kasy na ciuchy, które i tak wylądują na dnie szafy za dwa tygodnie. No, nie tym razem :) I wierzcie mi, nawet do ćwiczeń w domu fajnie wystroić się w kolorowe ciuszki ;) Cóż jeszcze mogę poradzić? Przymierzcie wszystko przed zakupem (ja przymierzałam dopiero w domu). Najważniejsze, by biustonosz dobrze podtrzymywał biust - zbyt luźny zupełnie nie spełnia swojej funkcji; a nawet minimalnie za ciasny dekoncentruje podczas wykonywania ćwiczeń. No i spodnie. Zdarzyło mi się kupić parę odrobinę zbyt luźnych i jest to dość rozpraszający szczegół. Warto poskakać w nich chwilę, by się przekonać, jak zachowają się "w ruchu".
  3. Pamiętaj o korzyściach, jakie przynoszą regularne ćwiczenia fizyczne. Najlepsze - moim zdaniem - oprócz tak oczywistych jak spalanie tkanki tłuszczowej i rzeźbienie proporcjonalnej sylwetki, to redukcja stresu i znaczna poprawa humoru. Spróbujcie poćwiczyć po kłótni w domu. Gwarantuję, że po wysiłku już nie będziecie się gniewać ;). Inne benefity to wzrost energii, lepsza pamięć (dotlenienie mózgu), zapobieganie wielu chorobom, spowalnianie procesów starzenia, ogólne wzmocnienie ciała oraz systemu immunologicznego, stymulacja krążenia krwi, programowanie lepszego snu, podkręcenie metabolizmu, wzrost pewności siebie, zwiększenie libido. Ja zauważyłam również u siebie bardziej wyprostowaną sylwetkę i sprężysty krok. I nie ukrywajmy, chyba najlepszy powód: ta niesamowita duma z samej siebie, że oto z własnej i nieprzymuszonej woli robisz coś pięknego dla swego ciała, by służyło ci długo w jak najlepszym zdrowiu oraz sprawności. I urodzie ;)
  4. Nagradzaj się. Byle nie słodkościami! Nagrody mogą być przeróżne: wyjście do kina, nowa kiecka (o rozmiar mniejsza), czy drobna kwota wrzucona do skarbonki w nagrodę za każdy zgubiony kilogram. Ja obiecałam sobie drobny sprzęt sportowy "co 5 kilo". Pierwsze na liście są ciężarki ;)
  5. Przygotuj się na napady głodu. Nie ma nic bardziej zgubnego, niż wilczy napad głodu, w momencie, kiedy pod ręką nie ma nic dozwolonego. Polecam przygotować sobie kilka niskokalorycznych przekąsek lub dań na nieprzewidziane okazje.
  6. Przygotuj sobie listę utworów do ćwiczeń. Przydaje się, kiedy ćwiczy się "z pamięci", albo biega. Ja ćwiczę do gotowych filmów, niemniej jednak dziś trafiłam na "boxercise workout" - dość mało energetyczny i bez muzyki, więc lista się przydała. 
  7. Myj, lub płucz zęby. Najlepiej po każdym posiłku. Dodatkowo - jeśli masz ochotę na nieplanowaną przekąskę lub coś słodkiego. Serio - działa!
  8. Spraw, by picie wody było zabawą. Pisałam o tym w jednym z pierwszych postów. "Odświętna" szklanka, lub nawet kieliszek, słomka, parasolka, pływające w wodzie owoce - to tylko niektóre z pomysłów, które sprawią, że nudna szklanka nudnej wody stanie się czymś miłym dla oka i podniebienia.
  9. Powieś bikini w widocznym miejscu. Moje ma swe miejsce w jadalni :) Przymierzyłam je raz i od razu wiedziałam, że kolejny raz je założę "za dwadzieścia kilo". Conajmniej.
  10. Połóż ciężarki blisko telewizora. Używaj ich podczas każdego bloku reklamowego. Jeśli nie masz ciężarków, używaj butelek z wodą. 
  11. Planuj ćwiczenia dzień wcześniej. Myślę osobiście, że ma to się bardziej do ćwiczeń planowanych na wczesny ranek. Wtedy ma to większy sens. Ja zwykle ćwiczę wieczorem, więc jedyne czego potrzebuję, to wskoczyć w ciuchy, włączyć film na "youtube" i wylewać siódme poty.
  12. Chowaj resztki jedzenia do lodówki. Nie wiem, jak was, ale mnie kuszą do podjadania resztki obiadu w garnku, na kuchence. W lodówce już nie.
  13. Rozciągaj się, kiedy oglądasz telewizję. Może niektórzy uznają to za świetny pomysł. Ja, kiedy oglądam film, to oglądam film wtulona w Moich Chłopców - i w tym momencie tylko na tym się skupiam.
  14. Zrób sobie motywacyjne pojemniki na kilogramy do zgubienia. Pokazywałam w jednym z poprzednich postów, jak może to wyglądać. Ja mam dwa słoiki po kawie, w jednym są 22 koraliki (tyle kilogramów chcę zgubić), a drugi jest pusty (tzn. był na początku). Do pustego przekładam koralik za każdy stracony kilogram. U mnie działa bardzo motywująco!
  15. Stwórz "przypominajki" do picia wystarczającej ilości wody. Wszelkie żródła podają, by było to minimum 8 szklanek wody dziennie. Przyjmuje się tutaj, że szklanka ma pojemność 250ml. Prócz wody w grę wchodzi również zielona herbata. Niesłodzona cukrem oczywiście. Ja doliczam też "drinki witaminowe", jak musujący magnez, proszek zasadowy, czy napój izotoniczny. Przypominajki zaś mogą mieć postać kartki przyklejonej na szafce kuchennej, butelki wody postawionej w miejscach strategicznych (u mnie: przy komputerze, w kuchni, w salonie, przy łóżku), tabelki z miejscem na odhaczanie poszczególnych porcji wody w ciągu dnia, lub aplikacji, która "pika", powiedzmy, co godzinę.
  16. Używaj aplikacji w telefonie. Mogę polecić Noom do liczenia kalorii. Inne aplikacje jakoś mnie nie zadowoliły w tej kwestii. Podoba mi się również aplikacja licząca kroki.
  17. Stwórz listę przypominającą o krokach do twojego celu. U mnie owa lista pokazana była bodajże przedwczoraj. Każda lista może oczywiście wyglądać inaczej. Myślę, że warto wyznaczyć sobie realne cele na takiej liście. Jeśli nie lubisz wody, bezsensowne jest obiecywanie sobie od razu celu, by wypić osiem jej szklanek. Chyba lepiej tu stawiać małe kroki na początku, by z czasem sukcesywnie je zwiększać. Każdy najlepiej zna swoje własne możliwości. 
  18. Przestań się porównywać do innych. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Warto pamiętać o tym, że każde ciało jest inne i każdy ma swoje tempo chudnięcia, rzeźbienia sylwetki. Należy konsekwentnie dążyć do celu, mimo wszystko. I, tu, nie oglądać się na innych. Porównywanie jest okay, kiedy daje nam dodatkową motywację - oczywiście mówimy tu o realnych dla nas celach - ale nie wtedy, kiedy nas "dołuje" i skłania do poddania się.
  Dużo tego wyszło - jak zwykle. Mam nadzieję, że każdy "zmagający się z kilogramami" znajdzie tu coś dla siebie. Pamiętajcie: im więcej z siebie damy, tym lepsze będą rezultaty! Dobrej nocki życzę ;)

Komentarze