Jest mi smutno przed świętami.

  Pragnę zadeklarować, iż ćwiczę przynajmniej 5 razy w tygodniu po około godzinie mieszając ćwiczenia cardio z siłowymi, gdzie czasem wciskam interwały. Jeśli nie uda mi się pójść na siłownię - ćwiczę w domu. Narzeczony zdjął mi ze strychu od dawna nieużywany stepper. W ruch idą również ciężarki, co daje o sobie znać dnia następnego. I pomimo lekkiego dyskomfortu, w powietrzu czuć satysfakcję z wylanych wczoraj potów. Kilogramy się mocno wahają, ale centymetrów ubywa, co widzę po spodniach i zarysowującej się ładnie talii. Zniknął również cellulit z ramion (wstyd, że się tam w ogóle pojawił!), a w jego miejsce powoli, powoli malują się zarysy mięśni. Wpieprzam słodycze i nie jestem z tego dumna. Obiecuję sobie, że po świętach poddam się ketozie. Albo chociaż jakiej innej diecie niskowęglowodanowej, choć może nie tak restrykcyjnej. Myślę o Atkinsie - jakoś najbardziej przypadł mi do gustu ze swymi poglądami.
  Offtop. Święta. Pomimo ubranej pięknie choinki, domu obwieszonego świątecznymi dekoracjami i nawet kartek świątecznych od sąsiadów, którzy ewidentnie w końcu nas (emigrantów na czysto-angielskiej ulicy) zaakceptowali - nie czuję nastroju zbliżających się świąt. Pomijam aspekt religijny, który w ogóle mnie nie interesuje, gdyż jako wychowywana w duchu religii nie-katolickiej nie wierzę w świętowanie narodzin Chrystusa dnia 25 grudnia, jak również z samą nazwą (Boże Narodzenie - WTF?) wewnętrznie się nie zgadzam. Paradoksalnie jednak pragnę z całego serca obchodzić owe święta jako uroczystość zrzeszającą rodzinę i wspierającą oddawanie się rodzinnym rozrywkom, jak również celebrowanie rodzinnych więzów. Może dlatego, że sama nigdy świąt nie obchodziłam (aż do momentu wyprowadzenia się z domu), a wyobrażenie moje o idealnych świętach wyniesione zostało z amerykańskich filmów i seriali. Święta kojarzą mi się właśnie z rodziną. Uwielbiam też dekoracje świąteczne i christmas songs. Ale nie polskie kolędy. Ich nie lubię za bardzo. W zeszłym roku mieliśmy piękne święta. Rodzinne i ciepłe. I tego roku też chciałam takie mieć... Święty Mikołaju, jeśli rzeczywiście istniejesz i spełniasz życzenia, to kopnij tyłek ludzi z urzędu odpowiedzialnego za rejestrację aut i spraw, żeby niezbędne papiery dotarły do nas jutro. A wtedy ja sama się zadziwię własną spontanicznością, której brakuje mi na co dzień i spakuję się tak szybko, że pewnie zapomnę o połowie potrzebnych rzeczy. Ale będę mieć to w nosie! Bo będziemy jechać do Polski, spędzać święta z Babciami i Dziadkami, Siostrami i Szwagrami, Teściami, Ciotkami i Wujkami. I nic nie może mnie bardziej uszczęsliwić... A potem pojedziemy do Torunia, a ja poryczę się na widok Szerokiej i Kopernika, bo z roku na rok staję się coraz bardziej sentymentalna. I zobaczę się z Siostrą, która, choć mieszka w tym samym kraju, to jakoś zbyt daleko, żeby się często widywać... I z przyjaciółmi, i ze znajomymi...
  Po prostu czuję zbliżającą się depresję.
  Wesołych Świąt.


Komentarze