Jakie ziarno, taki plon

   Wierzę w karmę, tę z hinduizmu. Wszystko, co dajesz do ciebie wraca. I choć niektórzy będą uparcie powtarzać, że prawo przyczyny i skutku zachodzi u mnie, właśnie dlatego, że jej zawierzam, to jednak nikt nie zaprzeczy, że zwyczajnie ma to sens. Jeśli coś upuścisz, to zapewne się rozbije (lub zniszczy), jeśli wychodząc z domu weźmiesz ze sobą parasol, to pewnie nie zmokniesz. Jeśli się z kimś posprzeczasz, to będzie na ciebie zły, jeśli nie nakarmisz kota, to będzie głodny.

   To samo dotyczy relacji międzyludzkich. Ludzie, którzy wiecznie narzekają na niemalże każdy aspekt życia, od tych poważniejszych, jak związki, czy praca, po całkiem prozaiczne, jak nieuprzejma obsługa w sklepie, czy brzydka pogoda automatycznie stawiają się w roli ofiary. Sęk w tym, by odróżnić to, na co mamy wpływ, od tego, co dzieje się niezależnie od naszego nastroju, nastawienia do życia, czy decyzji życiowych (obiecuję napisać o tym szerzej wkrótce, bo to szalenie interesujący temat!). O ile wyrwanie się z niezadowalającej relacji, czy zmiana miejsca zatrudnienia nie należy do decyzji, które podejmuje się z dnia na dzień, o tyle zaakceptowanie ulewnego deszczu za oknem, czy przyjęcie do wiadomości faktu, iż ktoś może mieć nie najlepszy dzień nie powinno stanowić większego problemu. Ktoś kiedyś powiedział, że nie istnieje pojęcie brzydkiej pogody, może być jedynie nieodpowiednie ubranie.  :)
    Sprawa meteorologiczna została zatem rozwiązana.

    Jednak pani w sklepie, która obsługuje nas, jakby robiła to za karę (a przecież wiemy, że robi za pieniądze), potrafi nam skutecznie zepsuć dzień. Pytanie, które należy zadać sobie, brzmi: czy oczekiwaliśmy, że będzie miła, bo to część jej pracy, a my staliśmy z naburmuszoną miną i wyrazem twarzy, pytającym "dlaczego tak powoli?" i z poczuciem wyższości przyjęliśmy usługę? Bo jeśli tak, to sami jesteśmy sobie winni. Jeśli zaś podeszliśmy do lady z uśmiechem, a pani ekspedientka potraktowała nas jak zło konieczne, to mamy prawo poczuć się nieprzyjemnie. A czy zepsuje nam to dzień, to wyłącznie nasz wybór. Tak! Zdziwieni? Już tłumaczę. Pani za ladą mogła mieć zwyczajnie kiepski dzień. Nie wiem, pokłóciła się z mężem, zabrano jej premię, bolał ją ząb (No chyba tylko anioł potrafi wznieść się ponad to i z uśmiechem wykonywać swoją pracę - a obsługa klienta, to dość wymagająca profesja). Ważne, by spojrzeć na tę osobę, jak na człowieka, a nie robota, od którego oczekuje się, że będzie recytował swoją formułkę dotyczącą aktualnych promocji i z przyklejonym do twarzy uśmiechem bajerował klientelę. KAŻDY MOŻE MIEĆ GORSZY DZIEŃ. Empatia i akceptacja bardzo pomagają w radzeniu sobie z tego typu syuacjami i nie pozwalają nam zepsuć tego dnia sobie samym (a przy okazji naszym najbliższym). Zrozumienie - to słowo klucz.

   Wrócę do typu ludzi, którzy wiecznie narzekają. Szczególnie mocno utkwił mi w pamięci jeden konkretny przypadek. Mężczyzna, wówczas trzydziesto-trzy letni. On mieszkał w Anglii, jego żona z kilkuletnim synkiem w Polsce, kolejne dziecko w drodze. Nie lubił swojej pracy, w której spędzał znaczną część dnia i postanowił zmienić ją na inną. Na poprzednią swą pracę narzekał często i długo. Na nową pracę również, bo okazało się, że szef nie daje mu wystarczającej ilości godzin pracy tygodniowo, a w związku z tym nie był w stanie pokryć swoich podstawowych potrzeb życiowych, nie mówiąc już o wysyłaniu pieniędzy swojej rodzinie. Wciąż narzekał. Szef zaczął oszukiwać go na pieniądze, w gruncie czego dostawał mniej, niż rzeczywiście zarobił i to z kilkutygodniowym opoźnieniem. Narzekał bez przerwy. W końcu wylądował w szpitalu z zawałem serca. Wrócił do siebie po kilku dniach. Na szczęście zawał nie nióśł za sobą poważniejszych powikłań. Jednak w nim zaszła kolosalna zmiana. Uświadomił sobie fakt, jak bardzo potrzebny jest swojej rodzinie i wierzcie, lub nie, ale przestał narzekać. Wkrótce wrócił do Polski i jego życie zaczęło powoli się układać. Niestety nasz kontakt się urwał i nie mam pojęcia, co teraz porabia, ale jego historia na długo utkwiła mi w pamięci. Może nie wszyscy widzą związek przyczynowo-skutkowy, ale ja wiem, że to jego narzekanie zapędziło go do szpitala. Nie ma takiej opcji, żeby człowiek nosił w sobie tyle złości na okoliczności (bo przecież nie na siebie) i na innych ludzi, tyle frustracji i poczucia niesprawiedliwości (a przecież to my jesteśmy organem decydującym o naszym życiu!), że postanowił obsadzić się w roli ofiary w swoim przedstawieniu i przez dobrych kilka miesięcy żył w przekonaniu, że to wszyscy wokół są odpowiedzialni, za jego niepowodzenia, tylko nie on sam! Cóż za absurd! Całe szczęście, że zawał serca otworzył mu oczy.

   Takich ludzi znam znacznie więcej, jednak ich historie są mniej ekstremalne. Jedni wciąż zadają sobie pytanie, dlaczego nic im w życiu nie wychodzi, inni po prostu to stwierdzają. Nie biorą pod uwagę tych kilku prostych rzeczy:

1. Jak sobie pościelesz , tak się wyśpisz - czyli jeśli umawiasz się z facetem, który bardzo "lubi kobiety", to nie oczekuj, że będzie ci wierny.

2. Jeśli w swoim życiu robisz wszystko, jak do tej pory, to nie miej złudnej nadziei, że ono zmieni się samo. Nie zmieni się nic, a nic.

3. Kto nie ryzykuje, nie pije szampana. W życiu ważna jest odrobina ryzyka, a czasem wręcz warto postawić wszystko na jedną kartę.

4. Ludzie, jakimi się otaczasz, mają wpływ na Twoje życie. Nie słyszałam nigdy o nieudaczniku życiowym, który miałby dokoła siebie samych ludzi sukcesu.

5. Pozytywna postawa przyciąga pozytywne sytuacje i pozytywnych ludzi. Sprawdzone.

6. Bądź odważny i otwarty. Nawet, jeśli chwilowo masz za sobą pasmo porażek, potraktuj je jako lekcję. Wszystko w życiu dzieje się z jakiegoś powodu. Może on nie być na pierwszy rzut oka oczywisty, ale z czasem dojdzie do nas sens tego wydarzenia. Zamiast się wtedy złościć, że nas to spotkało, warto przyjąć to z pokorą i zamkąć za sobą ten rozdział, bo to przecież już przeszłość. Następnie zastanowić się, jaki mieliśmy w tej sytuacji swój świadomy udział i w przyszłości podjąć inną decyzję w podobnej sytuacji. A może nawet jej zapobiec.

7. Zmiana nie przychodzi z dnia na dzień. Praca nad sobą, to żmudny i długotrwały proces. Nie jest on również łatwy. Ale gwarantuję, że się opłaca.


   Zapewne umknęło mi jeszcze wiele rzeczy, o których powinnam nadmienić, ale ulepszanie siebie, nie jest czymś, z czego robię notatki :) Może ktoś z Was mógłby coś dopisać.

* * * 
 

  U mnie samej proces zmian trwał bardzo długo i był przeplatany wzlotami, i upadkami. Z wielu transformacji zdałam sobie sprawę z czasem, będąc jednocześnie zaskoczona z miłych rzeczy, jakie mnie w związku z nimi spotykały. Ostatni intensywny okres pracy nad sobą zgrał się w czasie z powrotem do pisania. Robienie rzeczy, która sprawia mi niebywałą przyjemność wyzwala ze mnie szereg pozytywnych odczuć, które z radością i jakby samoczynnie przelewam na osoby w moim otoczeniu. Nagle zewsząd słyszałam (i czytałam) komplementy na temat mojego bloga oraz całe mnóstwo krzepiących słów i czułam się jeszcze szczęśliwsza. Kilka tygodni później otworzyła się przede mną szansa na biznes, który pokochałam od pierwszego dnia i (ze wzruszeniem to piszę) poczułam, że właśnie tego szukałam w życiu! Właśnie to chcę robić! Prawie wszyscy moi znajomi, przyjaciele zadają sobie pytanie "kim chcę zostać, kiedy dorosnę?" A ja już wiem i doznałam niesamowitego uczucia ulgi, że oto nie muszę już analizować i się zastanawiać, tylko zrobić wszystko, żeby ta praca przynosiła mi jak najwięcej satysfakcji i korzyści. Do tego ludzie, jacy mnie otaczają są cudowni i wspierający. W życiu nie czułam takiej energii. Następnie dostałam propozycję pracy w lokalnym polskim radio. Pomyślałby kto? Ja w radio? :D Piękne rzeczy się dzieją, a ja prawie nie jem i nie śpię z tej ekscytacji. I szczypię się regularnie, by sprawdzić, czy to nie sen, dopytując raz, po raz mojego męża, "czy to się dzieje naprawdę?" Dzisiaj miałam rozmowę video z moją siostrą i pokrótce opowiedziałam jej, co u mnie słychać. W odpowiedzi usłyszałam, że wyglądam, jakbym się zakochała. A ja się właśnie zakochałam - w moim życiu! :)

Dobrej nocki :)

fot. Monika Włoch

Komentarze