Pozytywnie

   Pamiętam miniony poniedziałek w pracy (tej na pełen etat). Wkręcamy razem z koleżanką śrubki, testujemy urządzenia, pakujemy je do kartonów. Poniedziałek. Niechlubny, owiany złą sławą, cieszący się niepowodzeniem i będący zmorą tych, którzy szczęśliwie mają wolne weekendy. Pierwszy dzień tygodnia, w którym trzeba wstać do pracy...

    I wtedy ta moja koleżanka mówi coś w stylu: "O Boże, dopiero poniedziałek!". Na co ja:"No nie, JUŻ jest poniedziałek i zostały tylko cztery dni porannego wstawania do pracy!"

W odpowiedzi usłyszałam, że oszukuję samą siebie :) Czyżby?

                                                                      *  *  *

   Przeanalizujmy to i owo. Każdy człowiek jest inny. Każdy ma inny tryb życia oraz różne doświadczenia życiowe. Ale co ważniejsze - każdy też inaczej przeżywa to, czego aktualnie doświadcza. Mówiłam to już wielokrotnie: wiele osób, które spotykam w swoim życiu, ma tak niesamowite przygody (niekoniecznie miłe), że mógłby napisać dobrą autobiografię, bez potrzeby koloryzowania faktów.

   Znam też ludzi, którym ciągle przydarza się coś złego. Niektórzy są tak toksyczni i pogmatwani, że lgną wyłącznie do patologicznych ludzi oraz sytuacji i jakkolwiek może się czasem wydawać, iż wyszli wreszcie na przysłowiową prostą, tak w szerszej perspektywie i po upływie pewnego czasu okazuje się, że był to optymistyczny zryw, ułuda, bo mżonka wydawała się taka piękna, ale w głowie nadal bałagan. Mamią oni i obiecują, ale ponieważ sami nawet nie wierzą w swoje obietnice, to szybko o nich zapominają. Zapominają też o tym, że życie to coś więcej, niż branie. Wszechświat lubi równowagę. A oni kręcą się w koło swoich starych nawyków, mając po cichu nadzieję, że ktoś lub coś ich z tej matni wyrwie. Choć strach wielki ich ogarnia, na myśl o normalności i spokojnym życiu, bo jedyne, co znają, to niepewność i strach przed jutrem, ale zdążyli się już do nich przyzwyczaić, więc ich się już nie boją.

   Inni, zaliczający się do tych, co to im się zawsze coś złego przytrafia, to, nie, wcale nie pechowcy życiowi, ale ci, którzy na swych barkach noszą losy innych. Czasem sytuacja życiowa ich do tego zmusza. Czasem oni sami czują potrzebę bycia cudzym aniołem. A ich własne życie przecieka im przez palce i ani się obejrzą, a tracą cel w życiu, którym okazała się pomoc komuś innemu. Co jeśli tej osoby zabraknie? Czy odważą się żyć własnym życiem? Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak. Oni zasłużyli już sobie na spokój tym, że poświęcili się innym. Boję się tylko, że niektórzy z nich tak bardzo się przywiązali do swojej roli, że w momencie, gdy będą mieli wreszcie ten czas dla siebie i będą mogli się skupić na tym, czego chcą, to wówczas będzie im trudno się w tym odnaleźć. I będzie im ciężej, niż teraz. Ale oni jeszcze o tym nie wiedzą.

   Kolejny typ, to człowiek, który na wszystko narzeka. Na pogodę, polityków, sąsiada, swojego psa, pocztę, policję i straż pożarną. Na wszystko ma negatywną odpowiedź i w żaden sposób nie daje się przekonać do zmiany zdania. To uparta istota ludzka i twarda w swych poglądach. Nigdy nie zmienia punktu widzenia, rzadko też się uśmiecha. Dziwi i wręcz rozbawia go pozytywna postawa innych ludzi, żarty go nie śmieszą, ani nie wierzy w żadne miłe historie, które ci się przydarzyły. Jeśli ktoś ci coś dał, to na pewno miał w tym jakiś cel, Jeśli dostałaś awans, to na bank pomógł Ci w tym wydatny biust. I nawet jeśli za oknem jest piękny słoneczny dzień, to dla niego jest "ja p***lę, jak gorąco, oddychać się nie da".

                                                                                  *

   Założę się o tygodniówkę, że każdy zna choć jeden z tych typów. Ja, osobiście, kiedy spotykam typ narzekający, to staram się unikać nawet zwyczajnej rozmowy.

  Dla mnie słońce, to zastrzyk energii i choć stwierdzam z całą pewnością, że nie zmienię swej opinii poprzez gderanie, jakiegoś typka, to jednak jest on w stanie zepsuć mi trochę nastrój. UNIKAM.
A ponieważ w pewnym stopniu wybieram sobie z kim spędzam swój czas, to wolę poświęcić go komuś, kto potrafi czerpać radość z drobnych rzeczy, podobnie, jak ja.


   Toksycznych ludzi unikam na kilometr. Nie wiem, czy też to zauważyliśćie, ale toksyczni rozsiewają swoje toksyny, jak zarazę... Zanim się obejrzysz będziesz otoczony przez podobne do nich stwory, wysysające z ciebie całą pozytywną energię oraz wplątujące cię w swoje trujące sprawy. W pewnym momencie nawet będziesz chciał im pomóc - i super! to znaczy, że jeszcze nie zatraciłeś ludzkich odruchów. Ale strzeż się! Im jeden raz nie wystarczy. A w momencie, gdy wyssą cię do cna, poszukają sobie nowej ofiary, a ty biedaku dogorywaj w samotności, tak, by nie musieli cię oglądać.

<3

   Pozytywne myślenie ułatwia życie. To moje zdanie.

   Ja zdaję sobie sprawę, że nie wszystko co się w życiu przytrafia da się przekształcić w coś pozytywnego (czy też, jak zwykli mówić ludzie biegli w życiowej mądrości - lekcje życiowe). Ja wiem, że nie jest łatwe włożenie kaloszy i skakanie po kałużach, kiedy pada deszcz. Mi też nie zawsze chce się wystawiać nos spod ciepłego koca. Sęk w tym, by codzienne życiowe sytuacje były dla nas "do przyjęcia". Tylko tyle! Żeby stały się akceptowalne, jeśli nie możemy na chwilę obecną ich zmienić. A jeśli możemy je zmienić, to do dzieła! Ludzki umysł, to przebiegła bestia. By pozostać w swojej strefie komfortu, jesteśmy w stanie wymyślać najgłupsze wymówki. Byle tylko nie spróbować czegoś nowego. Bo przecież, nawet, jeśli coś nam na tę chwilę nie odpowiada, to "lepsze znane zło, niż nieznane dobro". Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że to nie on decyduje. To my decydujemy. I nawet, jeśli z założenia lub doświadczenia, coś kojarzy nam się bardzo źle, my możemy to zmienić. Wszystko jest w naszej głowie! Mamy tak ogromną moc wswych rękach, a niewielu zdaje sobie z niej sprawę.


   Ilu z was postawiło w życiu na jedną kartę? Kilku zapewne się znajdzie. Tu, jak najbardziej na miejscu "kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana". Być może najpierw będziesz musiał napić się czarnej polewki, ale wiedz, że prawdziwy sukces odnoszą ludzie, którzy poznali smak porażki. Zwykle wielokrotnie. Założę się o roczną pensję, że oni jednak myśleli pozytywnie. Ci, którzy podnosili się z kolan wiele razy i wstawali z dumą, próbując wciąż od nowa. Ci, którzy wierzyli w swoje idee, pomysły, wynalazki, choć odrzucano ich raz za razem. Myślisz, że było im łatwo? No pomyśl sobie, wymyśliłeś coś przełomowego, dajmy na to żarówkę. Coś wciąż idzie nie tak, a to błąd w obliczeniach, a to coś nie działa,a ostatecznie jakiś ważniak w meloniku stwierdza, że i tak nie będzie z tego zysku. Jak mocno trzeba wierzyć w siebie, by się przez to przebić!?

Jednak pozytywne myślenie, to nie tylko wielka pomoc w osiąganiu wielkich rzeczy. Czasem trzeba przysłowiowego kuksańca, by poradzić sobie z codziennością. I tu też wiele zależy od nas. Właściwie wszystko. Nawet to, w jakim nastroju wstaniemy rano i czy kawa będzie nam smakowała. Warto zdać sobie sprawę z tego, jak wielka moc w nas drzemie i wreszcie zacząć z niej korzystać. Czas szybko ucieka, dni mijają błyskawicznie, to od Ciebie zależy, jak wykorzystasz swój czas. Możesz go stracić na narzekanie, lub radość z tego, co masz. A masz wiele :)

 Wiara czyni cuda. Szczególnie wiara w siebie.

Pozdrawiam serdecznie :)



fot. Monika Włoch

Komentarze

  1. Monia, ciekawa jestem co Cię wczoraj natchnęło do napisania tego posta ;) Mam nadzieje, że nie jestem tym wiecznie narzekającym typem, i nigdy nim nie będę :) Jak zaczniesz mnie unikać to wtedy zacznę się martwić ;) I post oczywiście bardzo pozytywny, dzięki xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Syntia, rzadko jest tak, że piszę o kimś konkretnym. Raczej jest to drobiazg, jakiś wysnuty wniosek z rowmowy, zdanie wyczytane między wierszami, które skłania do przemyśleń 😊 Tobie bardzo daleko do tych typów ☺ I każdy ma prawo do słabszego dnia (czy tygodnia). Jesteśmy tylko ludźmi 😊 Ja przy Tobie nadal ładuję baterie 😉 Niech moc będzie z Tobą 😊😘 Dziękuję za komentarz 😊

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz