Skąd w ludziach tyle nienawiści???

   Tak, jestem niezmiernie zajęta, zwłaszcza ostatnio. Tak, mam pracę na pełen etat, jestem mamą i żoną, rozkręcam własny biznes, piszę bloga, a w międzyczasie ogarniam obowiązki domowe i jeszcze staram się znaleźć czas na spotkanie ze znajomymi, marząc jednocześnie o wieczorze z książką i wyłączonym telefonem, a najlepiej awarią prądu. Tak, tego wszystkiego, co wymieniono powyżej podjęłam się celowo i z pełną świadomością konsekwencji... To, iż powtarzam, jak manrtę, że brak mi na wszystko czasu, jest jednocześnie potwierdzeniem mej chaotycznej natury. Powinnam być lepiej zorganizowana i mądrzej zarządzać swoim harmonogramem. Zdaję sobie z tego sprawę i właśnie nad tym pracuję :) Upewniam się regularnie, czy mój syn i mąż nadal czują się kochani oraz zaopiekowani, i wracam do przemarszu przez dom i ogródek w tę i z powrotem, wybierając numery telefonów i umawiając spotkania. Mam taką zasadę, że nie "rozsiadam się" w domu, po pracy, dopóki mam wciąż coś do zrobienia. Wyjątkiem jest wyjście na przysłowiowego dymka, ale nawet wtedy tkwię z telefonem przy uchu, by żadna pozornie wolna chwila nie zmarnowała się na bezsensowne szperanie w sieci.

   Czasem jednak (a może nawet zdecydowanie zbyt często) jakoś tak automatycznie i wręcz bezwiednie mój kciuk wędruje wprost na ikonkę portalu społecznościowego, który, jak sięgam pamięcią, głównie służył mi za narzędzie komunikacji. Daję się wówczas skusić na przeglądanie treści udostępnianych przez innych. Rzadziej czuję wewnętrzny przymus wyrażenia własnego zdania. Zwykle robię to wtedy, gdy czytam coś, co w moim odczuciu jest kompletną bzdurą i z czym się zwyczajnie nie zgadzam.

   Brałam dziś udział w krótkiej dyskusji, a właściwie wymianie komentarzy. Jedna z moich znajomych spytała na forum, cóż to za cel i okazja, że kobiety udostępniają swoje fotografie w odcieniach szarości na szacownym portalu, podpisując ją "wyzwanie przyjęte". Ktoś koleżankę uświadomił, że chodzi o raka piersi oraz stwierdził, że to straszna głupota (brać udział w tej akcji), bo przecież od wstawienia zdjęcia nikt nie wyzdrowieje. Zagotowałam się w środku! O ile za totalny bezsens uważam wstawianie zdjęć chorych dzieci podpisanych czymś w stylu: "daj lajka, a dziecko otrzyma złotówkę na leczenie" (WTF? Niby jak??), o tyle branie udział w akcji, w której ważne są profilaktyka, badanie, czy informowanie ludzi o symptomach choroby uważam za szalenie ważne! Ktoś mnie spytał, czy ja się przebadałam (wybacz, kolego, poufna informacja). Ale czy ma to jakieś znaczenie dla osób postronnych? Jeśli dzięki temu, że ja w jakiś sposób biorę udział w akcji, przebada się choć jedna osoba, to super! To całe przedsięwzięcie ma sens! Ja zdaję sobie sprawę z tego, że może i owa forma okazywania swego wsparcia w mediach społecznościowych może wzbudzać kontrowersje, ale, hej, żyjemy w czasach, kiedy zwykle wybieramy drogę na skróty, brakuje nam czasu na totalnie wszystko, więc jeśli mogę udostępnić zdjęcie, by pokazać swoje wsparcie, czy jednym kliknięciem podpisać petycję, albo polubić film, który uświadamia innych w jakiejś ważnej (moim zdaniem) kwestii, to zrobię to, do cholery!

   I właśnie przypomniało mi się, że rok temu, kiedy zapraszałam moje koleżanki do wzięcia udziału w akcji, to kilka mi odpisało, że nie rozsyła łańcuszków :) No cóż, ja również tego nie robię, mam znacznie ciekawsze rzeczy do zrobienia w wolnej chwili. Ja jednak dostrzegam różnicę pomiędzy jednym a drugim. Nie chcesz, nie bierz udziału. Przecież nie ma przymusu...
                                                       
                                                                                  *

   Ja mam historię raka piersi w rodzinie. Być może gdyby moja babcia dowiedziała się o chorobie wcześniej, to być może leczenie byłoby bardziej skutecznie. Być może by tak nie cierpiała. I być może żyłaby dłużej. Być może dożyłaby momentu, w którym na świat przychodziły jej prawnuki...


   Staję murem w obronie tego, co uważam za słuszne. I o ile jestem w stanie zaakceptować fakt, że ktoś zwyczajnie ma odmienne zdanie, to nie dociera do mnie głos ignorancji.

Pozdrawiam.


 

Komentarze

Prześlij komentarz