O co chodzi w obchodzeniu świąt?

  Obiecałam samej sobie pisać najdalej raz na dwa tygodnie. I choć myśl o przelaniu swych emocji na wirtualny papier nie opuszczała mnie ani na chwilę, to jakimś cudem me kroki przez długi czas nie kierowały się na piętro wynajmowanego przez nas domu i me szacowne miejsce poniżej pleców nie zasiadło na wygodnym fotelu w gabineto-prasowalnio-perkusowni, gdzie stoi narzędzie mojej pracy (czyli laptop).  Nie olśniło też mnie nagle i znienacka, o czym to chciałabym napisać i nie poczułam mrowienia w koniuszkach palców ani znajomej ekscytacji, że oto zaraz stworzę coś wartego przeczytania. Nic takiego się nie stało.
   Nie znaczy to, że nic w tym okresie nie przyciągnęło mojej uwagi. Nie znaczy to, że nie miałam przemyśleń. Było ich całkiem sporo, ale częścią z nich nie chcę się dzielić. Nie, nie spotkało też mnie nic bardzo przykrego.  Wręcz przeciwnie, raczej doświadczałam miłych interakcji międzyludzkich 😊.
   Miałam też okazję zakosztować odrobiny odpoczynku. OK, może nie do końca jasno to ujęłam... Miałam okazję zwolnić obroty z okazji nieplanowanego półtora tygodnia wolnego w pracy. W związku z tym, że zbliżały się święta, spadło mi również natężenie pracy w moim biznesie z kosmetykami. Muszę przyznać, że odpoczęłam. Nawet bardzo odpoczęłam. Pomimo tego, że nadal zaprowadzałam dziecko do szkoły - więc nie mogłam spać ile wlezie. Miałam też szansę wreszcie posprzątać w domu  (no wiecie, tak porządnie), przygotować się kulinarnie i logistycznie do rodzinnych uroczystości oraz zwyczajnie wysłać znajomym życzenia świąteczne. Miałam też czas, by z kilkoma koleżankami spotkać się na kawę 😊 Nie biznesowo, ale prywatnie 😊😀 Tak, zdecydowanie tego potrzebowałam.

   Dziś już jesteśmy po wigilijnej kolacji. I pomimo zmęczenia przygotowaniami i całym tym zamieszaniem, oraz faktu, że choinkę udało nam się ubrać przedwczoraj - stwierdzam z zadowoleniem, że czuję ducha świąt. Dla każdego oznacza on zapewne coś innego. Dla jednych będzie to wspólne oglądanie Kevina samego w domu, dla innych świadomość, że trafili w czyjś gust lub spełnili czyjeś marzenie kupując mu prezent, którego pragnął. Dla tej to będzie pięknie udekorowana choinka z górą prezentów pod spodem, która dostała setkę lajków na fejsbuku... dla innej to pyszna kolacja składająca się dokładnie z dwunastu dań, którą gotowała przez kilka dni w pocie czoła, zastanawiając się czy są wystarczająco pyszne, przygotowane według staropolskich receptur i czy niczego na pewno nie zabraknie.

   Dla każdego święta mają inny wymiar. Dla kogoś to okazja, by pójść do kościoła, by mógł choć raz w roku zaspokoić swoje potrzeby duchowe. Dla kogoś innego dzień, w którym musi podzielić się opłatkiem z kimś z rodziny, za kim nie przepada. Dla kolejnego to dzień, który spędza najweselej, jak tylko potrafi, byle tylko nie myśleć o bliskich, którzy są oddaleni o wiele kilometrów. Albo o tych, którzy odeszli.

   Wiecie co, każdy sposób jest dobry.

   Dla mnie święta mają wydźwięk czysto rodzinny. Podtrzymujemy wybrane tradycje, bo zależy mi na tym, by moje dziecko pamiętało z domu jakąś stałą. Bywamy z mężem tak chaotyczni, że miło, iż dla odmiany chociaż święta obchodzimy co roku tak samo 😁 Jest biały obrus i jest sianko. Potraw mieliśmy w tym roku dziesięć i nie płakałam, że nie dwanaście. Będę za to płakała, jeśli się okaże, że nie damy rady tego zjeść 😁😂. Nienawidzę wyrzucać jedzenia... Mój syn przeczytał opowiadanie wigilijne a mnie to zawsze wzrusza, chociaż co roku się zastanawiam, kiedy nadejdzie ten czas, kiedy młody stwierdzi, że jest już na to za duży 😊 Podzieliliśmy się opłatkiem i były to życzenia płynące z serca i szczere. Na stole stanęły dwa talerze z innego kompletu, a barszcz zdążył wystygnąć. Mąż zapomniał zapalić wszystkich świeczek na stole i jeszcze dziś wieszał resztę dekoracji w salonie... Kilka godzin przed kolacją przypomniało mi się, że nie doładowaliśmy prądu ani gazu przed świętami... Jest tyle drobnostek, które generują mało przyjemne sytuacje, jeśli by się na nich skupiać. Ale to nie o to w życiu chodzi. Fakt, nikt nie jest ideałem, ale nasza reakcja na niesprzyjające okoliczności zależy wyłącznie od nas. Mnie zwykle kosztuje trochę stresu, by przygotować poczęstunek dla gości. Szczegolnie, że mój mąż przejmuje pałeczkę w zabawianiu gości a ja zarządzam moją jednoosobową gastronomią 😊

   Nasza wigilia była super!

   To jest właśnie dla mnie prawdziwy duch świąt. Nie jest idealnie ale jesteśmy razem. I nie spieramy sie o pierdoły. Rodzina mojego męża od pierwszego dnia traktuje mnie i mojego syna tak, jakbyśmy byli z nimi od zawsze.  I im lepiej się poznajemy, tym bardziej jesteśmy zżyci. Mój syn tuli się do dziadków, jak bluszcz, oplatając ich wszystkimi kończynami z błogością wymalowaną na twarzy. Mój mąż, który specjalnie na przyjazd swoich rodziców odmalował przedpokój, naprawił wszelkie usterki w domu i naprawdę dołożył wszelkich starań, żeby czuli się u nas jak pączki w maśle 😊. I chociaż stając na głowie, by ich ugościć jak najlepiej, działał nam na nerwy, to i tak miło było patrzeć, że tak się stara, że to dla niego ważne.

   Nie chcę i nie będę narzekała, że święta się skomercjalizowały. Nie będę marudziła, jak trudno jest wybrać komuś prezent oraz że to wokół tych prezentów wszystko się skupia. Ani, że dekoracje świąteczne zapełniają sklepowe półki już od listopada. Każdy widzi to, co chce widzieć...

   Życzę Wam wszystkim wesołych Świąt. Wesołych, to znaczy takich, kiedy naprawdę się odpuszcza. Mówi się, że to czas wybaczania, a ja Wam życzę, żebyście nie musieli już nikomu niczego przebaczać. Żeby Was pamięć zawodziła i żebyście pamiętali tylko miłe chwile. Żebyście doceniali rodzinę, którą macie, bo życie jest kruche i nic nie jest nam dane raz na zawsze. Żebyście docenili małe, piękne rzeczy w swoim życiu. I ludzi. Ludzie są cudowni... Żebyście mieli czas i ochotę, by na chwilę się zatrzymać i to wszystko zobaczyć. Że życie jest piękne a ludzie cudowni - nie tylko od święta.

Wesołych Świąt 😊


 

Komentarze