Dlaczego mój mąż tak mnie wkurza???

     Kiedyś czytałam pewną książkę o różnicach w sposobie myślenia kobiet i mężczyzn. Różnice te są tak znaczne, że do tej pory cudem wydaje mi się łączenie się w pary tak innych od siebie istot.

   Codzienność we dwoje nie jest łatwa, ale nikt nie obiecywał, że taka będzie. Jeśli my, kobiety, miałyśmy kiedykolwiek inne wyobrażenie o życiu w parze, to najzwyczajniej padłyśmy ofiarą fałszywej propagandy sianej przez reklamy w telewizji i brazylijskie telenowele.

   Nie jest słodko. Bywa nawet gorzko. Miłość dosładza nam to i owo, ale czasem człowiekowi pęka żyłka. Pomagają wówczas kwiatki kupione bez okazji oraz przejęcie znacznej części obowiązków niesłusznie przypisywanych kobiecie, jako tej, której doba w magiczny sposób się wydłuża, i która to snu niewiele potrzebuje, by na drugi dzień znów olśniewać swym pięknem i ciętym humorem - jak zwykle. Ps. Masaż stóp też pomaga. SERIO ;)
* * *
   Po kilku rozmowach z innymi przedstawicielkami gatunku IRONWOMAN (nie ma nic wspólnego z maniakalnym uwielbieniem żelazka oraz deski do prasowania), jednoznacznie stwierdzam, iż większość z nas przechodzi przez to samo. Milczę przez 20 dni każdego miesiąca podnosząc z ziemi kolejną parę skarpet, organizując od A do Z kolejny wyjazd, dogadzając rodzinie na każdym kroku, jednocześnie robiąc karierę lub po prostu pracując na etacie oraz dbając o relacje z innymi członkami społeczeństwa (czyt. telefon do rodziców, czy teściów, pamiętanie o ważnych urodzinach/rocznicach, zapraszanie się w odwiedziny ze znajomymi i tym podobne, żeby wszyscy wiedzieli, że o nich pamiętamy). W milczeniu wysłuchuję marudzenia dziecka przez kolejny dzień z rzędu, kiedy to resztkami sił wróciłam z pracy (po głowie planując co jeszcze dziś muszę zrobić), ale zamiast odpocząć gotuję przez kolejną godzinę ciepły posiłek dla rodziny, bo dokładnie o tym właśnie marzę. Przyjmujemy ten krzyż pański każdego dnia, chociaż umawiałyśmy się na partnerski związek. Wszyscy żyją w zgodzie i ogólnym zadowoleniu nieświadomi tego, że nasz cykl hormonalny nie pozwala nam milczeć przez okrągły miesiąc. I wtedy wybuchamy wzbudzając tym falę zaskoczenia i niezadowolenia. Dokładnie-co-miesiąc. Wtedy małżonek (któremu wówczas też się wydaje, że ma prawo być niezadowolony ;) ) dokłada do pieca tym, że oddycha. 

A tak serio, wiecie dlaczego mój mąż mnie wkurza?

Powód nr 1: Bo jest głodny. A Polak głodny jest zły.
Mój mąż pracuje na nocną zmianę i jego dobowy cykl jest nieco inny, niż większości ludzi, mających ten luksus, że w nocy mogą spać. Jednak fakt nie zjedzenia niczego po obudzeniu się około piętnastej trzydzieści, w momencie, kiedy się wie, że do domu się wróci około dziewiątej wieczorem uważam za nadmierną beztroskę. Po mojej hojnej ofercie podzielenia się batonikiem proteinowym (zdrowym!) słyszę jedynie mocno urażonym tonem "nie będę jadł tego słodkiego świństwa".

Powód nr 2: Bo odkłada wszystko na później.
Ulubione powiedzonko mojego małżonka brzmi: "Powiedziałem, że to zrobię, więc to zrobię. Nie musisz mi o tym przypominać co pół roku." I jeszcze myśli, że to jest śmieszne. Można się jeszcze rozpłakać z bezsilności (casting na tę rolę zawsze ja wygrywam :D), więc może lepiej się zaśmiać w milczącej bezradności :D

Powód nr 3: Bo nie przeszkadzają mu rzucone obok łóżka skarpetki. Chyba, że są moje, to wtedy tak. 
Przeszkadzają mu też moje piżamy leżące na łóżku, ale skotłowana do granic możliwości kołdra już nie. Ps. Kosz na bieliznę oraz szafa są tuż obok, a nasza sypialnia nie ma rozmiarów kortu tenisowego. Przysięgam!

Powód nr 4: Bo ma swoje zdanie. Inne, niż moje.
Nikt nikomu nie obiecywał, że życie ze mną będzie sielską doliną usłane różami i pachnącą poranną rosą. Zmienność jest moją stałą i dotyczy wszystkiego. Od nastroju, poprzez poglądy (nie mylić z wartościami) aż do fryzury. Moje zmienności są zależne od wielu czynników, ale nigdy, przenigdy nie należał do nich fakt, że ktoś mi tę zmianę z góry narzucił. Dopóki nie poznałam mojego męża. Mój mąż ochoczo i w podskokach narzuca mi swoje zdanie i bez pardonu mówi mi, co mam robić. Zawsze wtedy, kiedy ma inne zdanie niż ja. Dodatkowo twierdzi, że ja robię dokładnie to samo jemu. Dobre sobie...

Powód nr 5: Bo kiedy gdzieś wyjeżdżamy, to ja organizuję wszystko, a on siebie.
Kochane kobiety, WIEM, że znacie ten scenariusz. Dzień wyjazdu: sprawdzacie garderobę swoją i dziecka/dzieci. Dopasowujecie elementy garderoby, ewentualnie prasujecie. Nie wiem jak Wy, ale ja jeszcze sprawdzam stan woskowiny usznej oraz długości paznokcia u syna (zła ze mnie matka, bo sprawdzam przed wyjazdem :P). Uprzedzam, żeby młodzież się nie pobrudziła i nie wygniotła. Przygotowuję jakiś obiad do zjedzenia przed wyjazdem lub prowiant na drogę. Ogarniam chałupę, bo nie znoszę wracać do bałaganu po wyjeździe. Sprawdzam stan prądu i gazu (liczniki przedpłatowe, więc MUS). Pakuję prezenty, jeśli jest taka okoliczność. Potem dopiero biorę prysznic i robię się na milion dolców w typie "no wiesz, robię to wszystko, co każda superwoman i do tego TAK wyglądam ;)" Zostaje pół godziny do wyjazdu. Mój mąż się goli. Mój mąż przypomina sobie, że tydzień temu miał iść do fryzjera. Mój mąż szuka ubrań, ale nie ma co na siebie włożyć, bo ubrania są w praniu, wyszły z mody, nie wyszły jeszcze ze sklepu... Mój mąż się ubiera i siada. Jest prawdziwym dżentelmenem, ponieważ mnie nie pogania. Jak wiadomo, my, kobiety potrzebujemy znacznie więcej czasu, by przygotować się do wyjścia. Ponieważ nie może dłużej znieść mojego nienawistnego (nie wiedzieć czemu) spojrzenia, to idzie odpalić auto. Potrafi tak siedzieć piętnaście minut i nadal w milczeniu się zastanawiać, jak to możliwe, że się tak guzdram ;D

Powód nr 6: Bo działa spontanicznie.
O ile spontaniczny wyjazd w ciepły zakątek Europy byłby mi całkiem na rękę o tyle w codziennym życiu (przynajmniej moim) taka beztroska rzadko się sprawdza. Przykład? Choćby taki: Wybieramy się razem na polską imprezę. Obdzwoniłam kilkoro znajomych, co by zapewnić sobie i mężowi sympatyczne towarzystwo do zabawy. Ustalam z mężem detale. Opieka dla dziecka załatwiona, bilety kupione, pomysły na before party się klarują, więc przedstawiam je mężowi. Pozostało ustalić jak dostaniemy się na miejsce zdarzenia oraz z kim umawiamy się przed imprezą, a z kim spotkamy się na miejscu. Został dzień, a mój mąż uważa, że - uwaga - TO ZBYT WCZEŚNIE, ŻEBY COKOLWIEK USTALAĆ. Uff... Jesteśmy razem pięć lat. W zeszłym roku poślubiłam tego człowieka. A on nie pamięta, że ja muszę mieć plan! Ja nie istnieję bez planu. Plan jest częścią mnie! Plan = spokój ducha, porządek i poukładanie. To jak dane słowo. Nie możesz komuś obiecać, że obiecasz mu coś na ostatnią chwilę, bo zanim to zrobisz, to ten drugi zzielenieje z niepewności. Tego sie nikomu nie robi. A już na pewno nie kobiecie Koziorożcowi.

***
   Wspominałam już, że bardzo kocham mojego męża :) ? Wkurza mnie, jak mało kto, ale czyż nie jest to piękna miara miłości? W końcu, ktoś, kto jest nam obojętny - jest nam obojętny, prawda? Ktoś, kto wzbudza w nas taki ogień, musi być dla nas całym światem :) 

   Uwielbiam w moim mężu zdrowe podejście do wielu rzeczy i dystans. Umiejętność chłodnej oceny sytuacji (bo ja się zbyt ekscytuję). Uwielbiam go słuchać kiedy opowiada fakty historyczne, bądź tłumaczy zawiłości naukowe, które dla mnie nie mają sensu. Moja artystyczna dusza wciąż wierzy w to, że kiedy podczas burzy się błyska, to chmury się dotykają, a kiedy grzmi, to się pocierają :) Mój mąż zna tę wersję o wyładowaniach atmosferycznych, których, ja nie potrafię sobie wyobrazić, ani powtórzyć :D Uwielbiam w nim to, że zawsze się stara, że się o mnie troszczy i że słucha. Jest najlepszym przyjacielem na świecie i muszę o tym pamiętać, kiedy zbieram te skarpety :D Ja wiem, że on nie przestanie ich rozrzucać, więc po co się spinać? 

Dziewczyny, my też nie jesteśmy święte :) Przymykajmy oko na to i owo, i przytulajmy się częściej mając wciąż jasno w pamięci, dlaczego spośród miliona wybrałyśmy właśnie jego ;) 

Czego Wam z całego serca życzę :)

Ps. A Was, dziewczyny, co wkurza w Waszych mężach?
Ps2. Niech panowie nie czują się urażeni, o naszych kobiecych słabostkach też wkrótce napiszę ;)




Komentarze